piątek, 30 sierpnia 2002

Częstochowa


W poniedziałek byłem w Mieście Świętej Wieży. Tak się akurat złożyło, że był to dzień, w którym odbywają się na Jasnej Górze jakieś bardzo ważne uroczystości. W związku z tym było pełno ludzi. Nie lubię tłumów.
Wszyscy chodzili w najprzeróżniejszych kierunkach i nie dbali o to, czy np. kogoś trącają, popychają, komuś przeszkadzają, wchodzą w drogę itp. Najgorsze w tym było to, że ci ludzie naprawdę wydawali się w ogóle nie zwracać na to uwagi. Szli do przodu, przed siebie, nie patrząc na boki i nie zważając na to, że obok nich są inni ludzie. Przerażające… Ani jednego słowa: „przepraszam”, nic.
Był też jednak plus takiej ilości ludzi. Można było spokojnie się wśród nich zgubić i odzyskać samotność. Samotność podobną do tej w zwykłym bloku, gdzie ludzie mieszkają obok siebie, oddzieleni są jedynie cienkimi ścianami, stanowią grupę jednostek — dla mnie to fenomen. Wracając jednak do Częstochowy. W tej tłumnej samotności można było spokojnie, aczkolwiek w hałasie, zwiedzić sobie Jasną Górę, aleje Najświętszej Marii Panny i inne miejsca.
Z innych wrażeń — na pierwszy rzut oka, w tym mieście są tylko sklepy z dewocjonaliami. I jest ich pełno. Jeszcze więcej niż ludzi.
I tak, mniej więcej, przedstawia się Miasto Świętej Wieży.

Wpis: 6.
 
statystyka
stats